wtorek, 7 czerwca 2011

Spity Gonzales

Spity Gonzales

Autor: T. Mokulski, Jerzy PorębskiWykonawca : Porębski Jurek
Była piękna, księżycowa noc, gdy podążaliśmy z ładunkiem prochów z
Meksyku do Nevady. W ostatniej chwili zgubił nam się gdzieś nasz
najlepszy rewolwerowiec - Gonzales, więc Boss mówi: "Pewno siedzi w
knajpie u starego Pedra i wódę chleje." Pamiętam jak dziś: Otwieramy
drzwi... Jest! Ręka nerwowo drgnęła mu do pistoletu i wtedy Boss
powiedział:

"Ty jesteś w trupa spity, Gonzales,
Więc do kabury schowaj broń, e
Do wozów lepiej wracaj zaraz
I powiedz Stary, gdzie twój koń? D

Ty wszystkich zgubisz nas, Gonzales,
Będzie robotę szeryf miał,
Gdybyś nie strzelał doskonale,
To chętnie bym Ci w mordę dał. Oj, w mordę dał!" D G D G

Ref:
   Spity Gonzales - jak bez obstawy iść na szlak? C C7 G
   Spity Gonzales - jechać musimy, tak czy tak. C C7 D
   Carammba, nom de nom, sacreble!...

Gonzales spokojnie dopił szklankę, strzyknął żółtą śliną, otarł usta
grzbietem dłoni i powiedział:

"Ja nigdzie dzisiaj nie pojadę,
Drogę mi przebiegł czarny kot.
Zwiewać, bo zacznę kanonadę!
Wiecie - monety trafiam w lot.

Jutro pojadę, nie nawalę,
Lecz dzisiaj whisky popić chcę.
Uciekać, bo w pijackim szale
Was pozabijam wszystkich, no i będzie źle!"

   Spity Gonzales - jak bez obstawy iść na szlak?
   Spity Gonzales - jechać musimy, tak czy tak.
   Carammba, nom de nom, sacreble!...

Na drugi dzień, kiedy słonko wstało, stałem przed tawerną i przypętał się
do mnie ten żółty Alonso, prosząc o łyka, a potem powiedział, że tej nocy
na przełęczy czekała na nas obława celników. Nie mieliśmy szans. Wtedy
pomyślałem: Jak to czasem los człowieka zależy od czarnego kota i
jednego pijaka... Gdyby nie oni, to albo oglądałbym trawę od spodu, albo
w pierdlu gnił do dzisiaj.

1 komentarz: